sobota, 29 września 2012

 Hej! 
Wczoraj pisałam, że byłam na zakupach i przyznam, że były udane :) 
Na bazarku byłam zaskoczona, że tyle rzeczy mi się podoba, ale niestety zakupów za tysiące złotych nie robiłam :( Więc z ogólnych zakupów wyszłam z taką zawartością reklamówek:



Cieplutka bluza na zimę :)

Niestety sukienki powyżej nie kupiłam :( Trochę za duża... Ale strasznie mi się podoba :))
Jeszcze kupiłam spodnie i pare innych drobiazgów ;)
No i byłam u kosmetyczki na hennie rzęs :)
Wiem, używam dzisiaj emotikonek zamiast kropek, ale mam bardzo dobry humor i po prostu tak go tu pokazuję :) :) :)
Tym bardziej mam dobry humor bo słucham sobie, już nie wiem który raz, Lemon Tree "Już zawsze". Zarąbista piosenka :)) Ania, masz świetny głos ;) I świetny zespół :)

Kurczę, za tydzień już będę siedziała w hotelu w Manresie... ŁAŁ!!
A niedawno liczyłam miesiące do tego wyjazdu, a tu proszę jak ten czas szybko leci..

Przeglądałam sobie w necie grafikę w googlach i wypatrzyłam kilka fajnych rzeczy:





Nie wiem czemu, ale mam bzika na punkcie pasiaków i kraty :)
Na dzisiaj tyle, trochę nieogarnięta notka.
Pozdrawiam ;*

piątek, 28 września 2012

"Kilmeny ze starego sadu"

"Kilmeny ze starego sadu" Lucy Maud Montgomery

Eryk Marshall na prośbę starego przyjaciela obejmuje na jakiś czas jego posadę nauczyciela na Wyspie Księcia Edwarda w Lindsey. Podczas jednej z przechadzek trafia do sadu, w którym rozbrzmiewa piękna muzyka. Dźwięk  skrzypiec. W sadzie widzi dziewczynę siedzącą na ławeczce. To właśnie ona wygrywa tą piękną muzykę na skrzypcach.  Eryk zostaje trafiony strzałą kupidyna- zakochuje się w pięknej nieznajomej. Z biegiem czasu dowiaduje się, że jest to Kilmeny. Niestety dziewczyna jest niemową. A winę za jej kalectwo rodzina zrzuca na jej zmarłą matkę, która popełniła wielki błąd...

Uwielbiam książki pani Montgomery. Naprawde pisze fajne powieści, opowieść o Kilmeny należy do tych lepszych. Opowiada o miłości, która nie widzi wad. Takiej miłości z pewnością chciałaby każda z nas. Powieść jest ubarwiona pięknymi i dokładnymi opisami co nadaje fajny klimat przy czytaniu. Książka jak najbardziej mi się spodobała. 

Dzisiaj zrobiłam sobie wolne od szkoły :) Odpoczywać trzeba, nie? Pojechałam na targ zaopatrzyć się w nowe ciuchy, potem może pojadę na zakupy do galerii i Rossmanna, no i może dzisiaj pójdę na hennę rzęs. Zobaczymy. Tak myślę, że dzisiaj mam dzień relaksu, więc tylko i wyłącznie odpoczywam :) Wiem i tak trzeba odpisać potem zeszyty, ale na razie o tym nie myślę.
Wczoraj dowiedziałam się, jak dla mnie, złej rzeczy. W związku z moimi dobrymi wynikami w nauce mam załatwione dodatkowe lekcje geografii (to jest ok;)) i... matematyki( to jest potworne!!) Nie lubię matematyki!! Mój najsłabszy punkt. Może z jednej strony dobrze, bo się trochę podciągnę, pani mi na spokojnie wyjaśni to czego nie rozumiem... jakoś będzie ;)
Wczoraj odbyły się biegi o puchar dyrektora i zajęłam 14 miejsce, z czego się cieszę, bo ostatnio jak biegłam (2 albo 3 lata temu) miałam 21. Jest poprawa ;P
Na dzisiaj tyle, jutro może notka z dzisiejszych zakupów? Zobaczymy ;*
Pozdrawiam ;*
 

piątek, 21 września 2012

A jednak marzenia się spełniają!!

Hej!
Wreszcie koniec tygodnia. Uff...
Już dzisiaj pisaliśmy sprawdzian- z matematyki. Mam nadzieję, że nie było bardzo źle :( Oby! I w sumie znowu nas wciągło w rytm nauki i kartkówek, sprawdzianów. Musimy ciężko pracować przez najbliższe 9 miesięcy... Jakoś to będzie ;)
Ale dzisiejsza notka o marzeniach. Właśnie w ostatnią niedziele spełniło się jedno z moich marzeń- pójść na koncert Sylwii Grzeszczak. Przyznam, że dzień po koncercie Wilków w mojej miejscowości, zaczęłam poszukiwania najbliższego koncertu Sylwii. Nie musiałam czekać długo :)
Koncert był SUPER, szczególnie, że w ramach niespodzianki przyjechał również Liber :))
Naprawdę było świetnie, miejsce miałam prawie przy samych barierkach, na tyle blisko, żeby przybić "piąteczkę" Sylwii i Liberowi :)) Po koncercie byłam, że tak powiem "wniebowzięta" :P
Dalej jak o tym myślę, to dostaje powera i jestem prze szczęśliwa, znika smutek... Bo wiem, że marzenia mogą się spełniać :)
Kolejne marzenie ma się spełnić już za dwa tygodnie- lecę do Hiszpanii. I w tym marzeniu są zawarte kolejne- lecę samolotem (też moje marzenie) :D No i jeszcze jedno- jadę do Warszawy :)))
Mam dobrą passę póki co, mogłaby trwać cały czas. Jeszcze tylko poproszę bilet do Machu Picchu i będę Najszczęśliwsza na świecie :) Wiem, jestem wymagająca ;P Oto cała Ja XD
Kilka zdjęć z koncertu (niektóre robiła moja przyjaciółka, mam nadzieję, że nie będzie zła za to, że je tu udostępniam:P) :





 A jak ze spełnianiem się Waszych marzeń?
Pozdrawiam;*
Trzymać się ciepło, bo katar atakuje ;**
 

sobota, 15 września 2012

Te najpiękniejsze dni...

Wiele z Nas lubi sobie powspominać czasy dzieciństwa. Prawdopodobnie nasz najpiękniejszy etap w życiu, który tak szybko przemija. Może sobie ktoś pomyśleć, że jestem trochę dziwna, bo mam 15 lat i piszę o dzieciństwie, o tęsknocie za tym czasem jak jakaś 60-letnia babcia, ale prawda jest taka, że już nie jestem dzieckiem, powoli zmierzam ku dorosłości. Jestem tym czymś pomiędzy dzieckiem, a dorosłym. Należę teraz do tej grupy nazywanej młodzieżą lub nastolatkami. 
Życie staje się coraz cięższe, gdy dorastamy nasze problemy stają się większe. A gdy byliśmy  małymi dziećmi problemy były takie-tyci, choć może wtedy były to jak dla nas "Big problemy".
Prawda jest taka, że gdy byliśmy mali marzyliśmy o dorosłym życiu. Teraz wybierając kolejną z dróg, którą będziemy musieli iść dalej przez życie chcemy wrócić do beztroskich lat dzieciństwa. 

Osobiście lubię wspominać lata, w których byłam małą dziewczynką często porównywaną z Pipi Lansztrung, szczególnie kiedy mama splatała moje długie, rude włosy w warkoczyki (miałam mały uraz do warkoczy, ale z wiekiem to minęło). Wtedy nie miałam większych problemów niż to, w co moje lalki Barbie były ubrane lub czy moi pluszowi przyjaciele wypili poranną herbatkę. Albo czy dobrze się uczą w szkole (no tak, nawet bawiłam się w szkołę dla pluszaków, bardzo miło to wspominam).
 Jaką radość sprawiała wspólna gra w piłkę z tatą i braćmi (nawet, kiedy miałam gips na ręce), gra w baseballa z kolegami starszych braci lub zabawa w chowanego, "krowe" i gonianego. Małe patyczki zamieniały się w różdżki, ja w Hermione Granger, a bracia w Harr'ego Pottera, Rona Weasley'a i jakieś złe charaktery. Większe badyle były mieczami rycerskimi,a rowery lub miotła- pięknymi i szybkimi rumakami. Nasze wielkie podwórko było magicznym światem, pełnym potworów (choćby kosiarki lub po prostu niewidzialne postacie-potwory ;P). Koce na trawie były statkami pirackimi, a zwykły garaż potężnym zamkiem. Nasza wyobraźnia zmieniała ten ponury świat w coś niezwykłego i magicznego. 
 Przeczytana lub obejrzana bajka, a nawet film stawały się inspiracją do zabawy. Każdy zamieniał się w inną postać i "wchodziliśmy" do magicznego świata. 
  A teraz? Dlaczego tak nie ma teraz? Czy to przez to, że jesteśmy już"dorośli", a może temu, że nasza wyobraźnia jakby wyblakła i już nie umiemy za pomocą tej czarodziejskiej różdżki zmienić szarej codzienności w kolorowy, lepszy świat...
 
Ja jako bobas ;P Moja maseczka na włosy z zupy XD


W Kochcicach z młodszym bratem... O, mój kochany kapelusik.... I spodnie w pokemony ;)

Kiedyś miałam ich całe mnóstwo, ale zawsze te uważałam za swoich najwierniejszych przyjaciół :)
W dzieciństwie w tym kufrze miałam swoje skarby, teraz tam leżą stare zeszyty i kilka pamiątek.



Co prawda byłam fanką lalek Barbie (które aktualnie leżą na strychu i czekają na moje potomstwo ;P), ale i takie bobasy posiadałam. Tą lale przywiózł mi tata zza granicy :) Podobnie jak barbie.



Zdjęcie klasowe w IV klasie :)



Jak byłam w II klasie, próbowałam napisać książkę... Przy czytaniu można połamać język i posikać się ze śmiechu xd
I pamiątka z czasów, kiedy wymiana karteczkami była modna... czyli z podstawówki, chyba 3 czy 4 klasy


Na pewno moje dzieciństwo było piękne, jak dla mnie, i bardzo chciałabym wrócić to tych beztroskich czasów. Ale niestety czas nieubłaganie pędzi do przodu i nikt nie może go zatrzymać ani cofnąć. Możemy jedynie powspominać.... A w tym najlepiej pomaga album pełen zdjęć. Ostatnio jak oglądałam wszystkie albumy (mamy tego trochę dużo), to aż się cieplej w sercu robi, wracają te najmilsze wspomnienia. 
Już więcej nie piszę, bo dojść się rozpisałam i podejrzewam, że nie wszyscy przeczytają całość. Więc koniec. Resztę zostawię w mojej łepetynie ;P  

piątek, 14 września 2012

Wielka Akcja Sprzątania Świata!

"W ukryciu" Lisa Gardner
Annabelle Granger jest zwykłą, ładną dziewczyną, która mieszka w Bostonie w mieszkaniu z swoją jedyną przyjaciółką- Bellą, która jest psem :) Może i wydaje się, że jej życie jest normalne, ale pewnego dnia w gazecie zostaje zamieszczona informacja o znalezieniu podziemnej kryjówki. Kryjówka była grobem sześciu małych dziewczynek, które w okrutny sposób straciły życie. W gazecie podano, że znaleziono ciało Annabelle Granger...
Rodzina Annabelle zawsze uciekała, odkąd sięgała pamięcią. Zmieniali dom, miejscowość, a nawet tożsamość. Tylko, że dziewczyna dalej nie wie, przed czym tak właściwie uciekała, żyje w ciągłym strachu. Nie wie co ją czeka za zakrętem. Postanawia iść na policję, ujawnić, że jednak jeszcze żyje. Chce odkryć prawdę o swojej rodzinie i o tym, przed czym bronił ją ojciec. Krok po kroku i Annabelle odkrywa całą prawdę o swoim życiu. Okazuje się nawet, że tak właściwie nie ma na imię Annabelle, a sytuacja jej rodziny jest skomplikowana...

Świetne książka dla tych, którzy lubią trzymające w napięciu, długie zagadki. Najpierw dostajemy masę pytań, na które nie ma odpowiedzi i zbliżając się do ostatnich stron odkrywamy całą prawdę. Pani Gardner naprawdę świetnie utrzymuje akcje książki.
Gorąco polecam!!!!!!



Dzisiaj odbyła się Wielka Akcja Sprzątania Świata. Odpadły mi dwie lekcje, więc miodzio. Dobrze, że pogoda się poprawiła :) Ale tak zastanawiam się nad jednym... Czemu śmiecimy? Czemu ludzie, to istoty, które zostawiają swoje rzeczy wszędzie: w lesie, na chodniku, przy drodze... nawet na cudzych posesjach... Wszędzie są śmieci!! Może tak trochę zadbać o nasz świat? Nie mieszkamy na wielkim śmietniku, mamy ładną planetę, ładne miejsca, gdzie można spokojnie pospacerować. Ale co z tego, jak wszędzie leżą śmieci. Chyba po to mamy takie coś jak kosz na śmieci ( zaraz chyba sprawdzę kto to był tak genialny że wymyślił kosz na śmieci), żeby te śmieci i odpadki tam zostawiać. Czy nie mamy poczucia winy, gdy wyrzucamy papierek po wafelku czy lodzie na trawnik? Nie wiem jak inni, ale ja tak. Dlatego tak nie robię. Może zdarzy się raz na bardzo długi czas. Czemu śmiecić lasy? Wyrządzamy tylko krzywdę... Tak, krzywdę: sobie i otaczającej nas przyrodzie. Ktoś pomyśli, że mam bzika na punkcie czystości świata. Może i mam, a co? To chyba dobra cecha, chce zrobić coś dobrego dla świata, dlatego: NIE ŚMIEĆMY!!!!!!!!  Zadbajmy o to, by śmieci nas nie zasypały. Wyrzucajmy śmieci tam, gdzie ich miejsce: do KOSZA.
A teraz odpowiedź na pytanie "Czemu śmiecimy?"- bo ludzie to straszne lenie, którym nie chce podejść się do kosza z głupim papierkiem! (przepraszam, jeśli kogoś uraziłam)
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was ;P


Nasze "skarby" XD Czego ludzie nie wyrzucają??!
Nasze dzisiejsze zbiory ;P
 
I sprawdziłam, kto był geniuszem, który wynalazł kosz. A więc:

W XX wieku wymyślono worek na śmieci. Naszym geniuszem okazuje się Kanadyjczyk Harry Wasylyk. Bardzo Panu dziękujemy. 
Za to akcję sprzątania świata wprowadził w życie Ian Kiernan. I również gorące podziękowania, za dbałość o naszą planetę. 
A dla tych, którzy chcą poczytać więcej, poniżej linki: (pewnie nikt nie kliknie, ale trudno ;P) 
KLIK i KLIK2

Na dzisiaj tyle. Zabieram się za odpowiadanie na komentarze.
Pa ;*

sobota, 8 września 2012

Hej!
Mamy pierwszy weekend w nowym roku szkolnym :) Na razie w sql nic ciekawego, same wstępne gadanie o ocenianiu, czego będziemy się uczyć itd, itp...
Przerwy są najlepsze, zawsze były i zawsze będą :) A szczególnie z dziewczynami, z którymi je spędzam xd
Dzisiaj takie jakby recenzje kosmetyków :)
A więc zacznę od peelingu:
 Producent zapewnia, że peeling świetnie wygładza, oczyszcza i wspomaga walkę z cellulitem. Więc z obietnic się wywiązał: świetnie wygładza skórę, jak to peeling- oczyszcza i faktycznie jest wrogiem cellulitu. Na dodatek świetny zapach- kokos i guarana , co uprzyjemnia masowanie ciała peelingiem. Jestem bardzo zadowolona z tego produktu :)

Odżywka do włosów przetłuszczających się, zawiera ekstrakt z drożdży piwnych i chmielu. Ale bez obawy- zapach jest całkiem przyjemny. A włosy zdecydowanie mniej się przetłuszczają, są delikatne w dotyku. Wystarczy nanieść odżywkę na umyte włosy, byle nie za dużo, i po chwili spłukać wodą. Proste i skuteczne, stwierdzam, że produkty "Z apteczki babuni" są skuteczne, bo używam, ale tylko czasami, serum:
Serum wygładzająco- regenerujące do końcówek włosów. Postanowiłam spróbować coś zrobić z rozdwojonymi końcówkami, ale nie uzyskałam pożądanego efektu. Ale za to włosy po użyciu serum robią się delikatne, mają zdrowy wygląd, nabierają ładnej objętości, więc tak czy siak jestem zadowolona także i z tego zakupu. 

Macie może jakiś dobry (i tani) sposób na rozdwojone końcówki? Oprócz wizyty u fryzjera oczywiście ;)
Pozdrawiam ;*


środa, 5 września 2012

"Zdradzona"

"Zdradzona" Lindsey Harris, Andrew Crofts

 Lindsey sadziła, że ma wspaniała rodzinę: mąż, z którym nigdy nie musiała się kłócić i grzeczne, mądre dzieci. Szczególnym szczęściem była również jej przyjaciółka Tania.  Zwierzały się sobie z wszystkiego, znały siebie na wylot. Wydawało się, że takiego szczęścia nic nie może popsuć. A jednak...
   Najpierw zaczęło się od zabawy zapalniczkami jej syna Lucka. Jednak po pewnym czasie jego zachowanie się poprawiło, ale za to jej córka Sara z dnia na dzień była coraz gorsza- zaczęło się od cięcia różnych rzeczy, kradzieży pieniędzy, aż wkrótce wrzucała do napojów tabletki na depresję i żyletki do plecaków dzieci w szkole. I nikt nie wiedział jak to robi. W krótkim czasie Sara, mała 7-letnia dziewczynka stała się demonem i geniuszem zła nie do powstrzymania. Jeszcze gorsze było to, że dziewczynka nie wiedziała co robi. Jedynym szczęściem i wsparciem jakie zostało Lindsey była jej przyjaciółka, ale wkrótce musiała słuchać jej coraz straszniejszych wspomnień z dzieciństwa.
Lindsey nie wiedziała, że jej rodzina padła ofiarą najgorszej zdrady, jaką ktoś kiedykolwiek mógł popełnić...

"(...) Powinnam zdawać sobie sprawę, że tak myśląc wystawiam na próbę szczęście. Nigdy nie opłaca się być zbytnio zadowolonym z siebie. Los tego nie lubi- uważa to za zaproszenie do zniszczenia wszystkiego, by przypomnieć, kto to rządzi. Wywraca wtedy ludziom życie do góry nogami, by przypadkiem nie poczuli się zbyt pewnie. Wszyscy wciąż powtarzają, by doceniać to co się ma, ale wydaje mi się, że gdy robi się to ze zbyt wielkim zadowoleniem, znajdzie się w końcu ktoś, kto to zrujnuje.(...)"      

"Zdradzona" to powieść, która pokazuje, że w każdej chwili nasze sielankowe szczęście może zostać zrujnowane. Ukazuje też, że nie zawsze należy w pełni ufać jakieś osobie. Chyba, że zna się ją bardzo dobrze, a nie sądzi, że zna się ją na wylot.  Tak więc jest to opowieść o przyjaźni. I zdradzie. 
Gdy czytałam tą książkę pierwszy raz strasznie mi się podobała i niedawno przeczytałam ją po raz drugi. Tym razem wydawała mi się trochę bezsensowna, odpowiedzi na wiele pytań nurtujących główna bohaterkę znałam. Stwierdziłam, że takich książek nie można czytać dwa razy. Ale niewątpliwie powtórna lektura tej książki dała mi wiele do myślenia i zrozumienia.
 
 Pozdrawiam ;*


niedziela, 2 września 2012

Niestety powoli zbliża się czas pierwszego dzwonka na lekcje...
Wiele osób najchętniej zostałoby jeszcze miesiąc, może dwa w domu, ale niestety możemy o tym pomarzyć. Ale przecież nie musimy płakać nad tym, że rok szkolny się zaczyna. Przecież szkoła jest w naszym życiu ważnym elementem i nie chodzi mi tylko o to, że zdobywamy w niej nowe doświadczenia naukowe, uczymy się. Nie chodzi tylko o to. Szkoła nie jest tylko miejscem pełnym nauczycieli, którzy grożą jedynką czy uwagą, nie jest miejscem gdzie tylko się uczymy pierwiastków, wzorów matematycznych czy stolic różnych krajów. W szkole poznajemy ludzi, różnych ludzi. Poznajemy osoby o podobnych zainteresowaniach albo całkiem odmiennych. O podobnych charakterach lub kompletnie przeciwnych. Szkoła to miejsce, gdzie uczymy się bycia człowiekiem i życia między ludźmi. Uczymy się (jeśli można powiedzieć "uczymy") przyjaźni. Uczymy się co jest dobre a co złe względem innych. Kształtujemy swoją osobowość i odkrywamy talenty.
Jakby nie szkoła nie znałabym takich ludzi jakich poznałam. Czy moimi przyjaciółkami byłyby osoby, które dziś nimi są? Nie sądzę, bo poznałam je właśnie w naszej "budzie". A jakbym tam nie chodziła, to co miałabym z życia? Przecież wiele wspomnień wiąże się właśnie z tym miejscem. Dowcipy w czasie lekcji, głupie odpowiedzi kolegów z klasy, całkiem zabawne ,co niektóre, wypowiedzi nauczycieli i wysyłanie liścików całej klasie...  Można by wymieniać tego wiele. Miłe wspomnienia wiążą się nawet z korytarzami. 
Już jutro wrócimy do szkolnych klas. Wrócimy do codziennego spotykania się z przyjaciółmi. Oczywiście są też te nieprzyjemne sprawy: sprawdziany, zadania domowe, referaty itp. Ale trzeba wziąć się w garść i jakoś przez to przebrnąć. I służyć pomocną dłonią tym, którzy mają problemy. Zarówno te z szkołą jak i w życiu prywatnym...
Szkoła to miejsce, które wbrew pozorom każdy wspomni nie jeden raz gdy z niej wyjdzie i nie jeden raz do niej zatęskni.
Więc cieszmy się każdym dniem spędzonym w szkole i sprawmy, by każdy dzień tam spędzony był nie zapomniany. Czasami trzeba zaszaleć, co nie? ;P

Wiem, że notka troszeczkę bez ładu, ale chciałam po prostu pokazać, że szkoła nie musi być miejscem o którym mówimy z grymasem na twarzy, nie musimy na nią patrzeć z pogardą. Warto z niej wyciągnąć coś więcej niż nauka.      

A czym dla Was jest szkoła?
Pozdrawiam ;*    
I życzę miłego rozpoczęcia roku szkolnego ;)