piątek, 31 sierpnia 2012

Najwierniejszy przyjaciel człowieka...

"Marley i Ja" John Grogan
Książka o życiu dwojga zakochanych ludzi- Johna i Jenny- którzy postanawiają stworzyć prawdziwą rodzinkę. Lecz zanim staną się rodzicami, kupują psa, tak na "sprawdzian". Już samo wybranie imienia dla nowego członka rodziny sprawia problem, aż w końcu jedna piosenka reggae kończy dyskusje: mały, rozbrykany labrador otrzymał imię Marley. Marley nie jest z pewnością grzecznym pieskiem, który słucha każdego polecenia. Tak właściwie jest na odwrót: jest demonem rozwalającym wszystko co da się zniszczyć, zjada wszystko, co zmieści mu się w pysku i na dodatek prawie w ogóle nie słucha poleceń pana. John i Jenny zapisują go do szkoły tresury, z której wkrótce zostaje wyrzucony. Życie z psem takim jak Marley jest ciężkie, przynajmniej tak twierdzi John. 
Po pewnym czasie Groganowie decydują się na dziecko. Niestety po paru tygodniach ciąży Jenny poroniła... Niezwykle smutna sprawa, ale nie rezygnują i w niedługim czasie w domu pojawiają się dzieci. Wreszcie John czuje, że ma prawdziwą rodzinę ;) Niestety młodość nie wieczność, wystarczy spojrzeć na dorosłego Marleya... Życie jest takie ulotne...

Autor opisuje swoje życie, w szczególności skupiając się na chwilach spędzonych z Marleyem. Co prawda Marley jest demonem w postaci niewinnego labradora, ale na pewno jest wzorem najwierniejszego przyjaciela człowieka. Jest blisko związany ze swoim panem, zawsze dotrzymuje mu towarzystwa i wprowadza radosną atmosferę w życie Groganów.
Książka dla każdego wielbiciela czworonogich kumpli i nie tylko. Przyznam się, że pod koniec książki leciały mi łzy z oczu.... Tak, tak, płakałam, choć rzadko mi się to zdarza przy książkach... W książce znajdziemy zarówno przepełnione humorem historie, jak i smutne wydarzenia z życie Johna.
Naprawdę polecam :)

P.S. Dzisiaj kurier przywiózł zamówienie, w którym oprócz ćwiczeń do szkoły znalazła się też "Trylogia czarnego maga" i "Polska- geografia atrakcji turystycznych" (mam lekkiego bzika na punkcie geografii ;P).





Oprócz tego, tak jak sobie obiecałam w czerwcu, odbyłam dzisiaj samotną pielgrzymkę (na rowerze) do Lubecka. Całą drogę do i z Lubecka spędziłam na przemyśleniach. Ale jakbym miała to wszystko spisać, to musiałabym do jutra siedzieć przed komputerem. Myślę nawet, czy nie założyć jakiegoś notatnika od takich przemyśleń, ale chyba poczekam, aż będę miała laptopa ;P   
  
Kościół w Lubecku


 Z jednej strony ulicy prosta łąka, a z drugiej całkiem inny widok: nowe ulice, mnóstwo zabudowań i szybko przemykające auta. Chyba jednak wolę zostać na cichej i spokojnej łące niż przedzierać się przez miastowy zgiełk... Ale niestety trzeba...

I w sumie dzisiaj kończą się wakacje, jutro weekend i w poniedziałek powrót do szkoły...
Może to i dobrze?
Pozdrawiam ;*

środa, 29 sierpnia 2012

"Uczennica Maga"

"Uczennica Maga" Trudi Canavan, powieść fantastyczna, prequel "Trylogii Czarnego Maga".
Tesia jest zwykłą dziewczyną zafascynowaną leczeniem. Nic dziwnego, skoro jej ojciec jest uzdrowicielem. Dlatego Tesia potrafi wiele rzeczy w tej dziedzinie. Jej rodzina mieszka w Mandryn, wiosce położonej niedaleko Sachaki. W wiosce zamieszkuje Mistrz Dakon wraz ze swoim uczniem Jayanem. 
W Mandryn przebywa gość z Sachaki - ichani Takada i jego niewolnik Hanara. Podczas jego wizyty Tesia odkrywa w sobie magiczną moc, dzięki czemu staje się uczennicą Mistrza Dakona, z czego nie jest zadowolony Jayan. Tesia uczy się kontroli nad swoją mocą i opanowuje podstawowe sztuczki magiczne. Po niedługim czasie rozpoczęcia nauki, Mistrz Dakon zabiera uczniów do Imardinu, stolicy Kyralii. W najmniej spodziewanym momencie Kyralia zostaje zaatakowana przez Sachakan, którzy nie mają litości i zabijają wszystkich. Rozpoczyna się wojna, która ma wiele zminić w życiu obu stron... A także w życiu Tesii...

Przyznaję, że książka trochę mnie zawiodła, myślałam, że będzie ciekawsza. Z pewnością przedstawia historią magów przed założeniem gildii, wojna miedzy Kyralią i Sachaką jest nawet ciekawa (jak na wojnę). A bohaterowie.... przypominają bohaterów Trylogii Czarnego Maga, czyli: postacie NIE są oryginalne. Spodobała mi się historia dziewczyny z Elyne, Sterii. Jest to córka Sachakanina, a w Sachace córki "sprzedawano za mąż". Steria nie jest tym zachwycona. Jedynym pocieszeniam dla niej jest to, że ma przy sobie osobę, której ufa- niewolnicę Vorę, której prawie nie traktuje jak niewolnicy. Wkrótce Steria zostaje wkręcona w pewne zgromadzenie kobiet...
Jeśli miałabym ocenić książkę w skali od 1 do 6, to dałabym +3, może 4 ze względu na Sterię i Tessię ;)

Na szczęście Trylogia Czarnego Maga nie jest porażką w żadnym stopniu, myślę, że recenzja trylogii ukaże się jeszcze w tym roku, ale nie obiecuję- niestety, ale zbliża się rok szkolny i rzadko będę czytać coś innego niż lektury... a we wrześniu chyba nie będzie czasu na czytanie ogółem, bo muszę przygotowywać się na wyjazd do Hiszpanii ;)  
Takie małe pytanko: chcecie recenzje lektur czy streszczenia? Czy w ogóle coś pisać o lekturach czy pominąć ten, dla wielu, uciążliwy fakt?
Pozdrawiam ;* 
  

 

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Dożynki 2012

Hej!
Wczoraj w mojej miejscowości odbywały się Dożynki. Przyznam, że przed niedzielą nie sądziłam, że będę się tak dobrze bawić. A bawiłam się świetnie. A szczególnie na koncercie Wilków. Stałam blisko sceny - w drugim rzędzie :) Na początku ciężko było zrozumieć co śpiewają, ale potem nagłośnienie trochę poprawiono i można było dołączyć do śpiewania. Jak tylko znałam tekst, darłam się jak głupia. Cóż, na koncercie było tak czadersko, że w ogóle nie myślałam o moim głosie. A jak wróciłam do domu i przeglądałam zdjęcia i filmiki, to trochę pożałowałam mojego wokalu- mam nagrane jak "pięknie" śpiewam i tym moim "pięknym" śpiewem (a raczej wrzaskiem) popsułam większość filmiku, więc nie dodam filmiku, ale zdjęcia- oczywiście. Przed rozpoczęciem koncertu prowadzący ogłosił, że pod żadnym względem nie wolno robić zdjęć ani nagrywać. Wszyscy byli zbulwersowani tym faktem, ale na szczęście zakaz wycofano minutkę później ;P Na koniec koncertu Robert Gawliński (jakby ktoś nie wiedział- lider zespołu) rzucił bukiet róż... w moją stronę. MIAŁAM CAŁY BUKIET W RĘKACH!!! A została mi jedna róża :( Zanim zdążyłam mocniej chwycić bukiet, róże "pouciekały". Dawid też jedną sobie wziął, więc mam dwie ;) Nie jest źle. Ale w czasie koncertu miałam wrażenie, że Robert patrzy na mnie, zachęca do śpiewania razem z nim, więc się uśmiechałam i jak znałam tekst , śpiewałam :) Podejrzewam, że nie tylko ja odnosiłam wrażenie, że patrzy "tylko na mnie", bo wkoło mnie stało mnóstwo ludzi, więc chyba myśleli to samo co ja "O Boże, on na mnie patrzy...PATRZY NA MNIE!!!" 
Wiem, notka trochę nie ogarnięta, ale teraz jeszcze pokrótce o tym, co było przed koncertem:
Szłam w pochodzie, potem oglądałam traktory z platformami z różnych gmin naszego powiatu, bardzo mi się podobały, szczególnie z Pawełek, ale niestety nie mam zdjęć :( Może wykombinuję od cioci :) 
Po paradzie musiałam zrobić sobie kilka zdjęć na prośbę wychowawczyni, żeby miała co wysłać do Hiszpanii, skoro mam tam jechać na wymianę. Miałam robić zdjęcia z koleżanką, która jedzie ze mną, ale nie umiałam jej znaleźć. mam nadzieję, że nie będę miała przez to problemów :/
Jej, trochę się rozpisałam...
To teraz zdjęcia:
 Kabaret "Koń Polski", niestety niewyraźne zdjęcie :(

W pierwszy dzień Dożynek były pokazy jazdy właśnie takimi bryczkami
 Mniej więcej takie coś można było podziwiać w czasie pochodu
 W bryczce u boku całkiem ładnego woźnicy ;)
 Z bykiem...
Takie cudo chcę na 18-nastke XD
Ale może inny model auta... ;P

A teraz fotki z koncertu Wilków:


Róże, które udało mi się złapać i zatrzymać dla mnie ;D

Wczorajszy dzień będę wspominać bardzo miło.
Dziękuję Kasi, za dotrzymanie mi towarzystwa.

Pozdrawiam ;*  

piątek, 24 sierpnia 2012

"Przygody Merlina"

Tym razem trochę o serialu, który mnie zafascynował i stał się chyba jedynym serialem, z którego widziałam wszystkie odcinki (teraz oglądam 4 sezon) :)
"Przygody Merlina"
Nawet jeśli nie jest się fanem historii króla Artura, to jednak polecam zacząć oglądanie. Serial nie jest całkowicie oparty na historii, którą wielu z nas zna- wiele faktów jest znacznie zmienionych. Może temu ten serial taki interesujący? Przede wszystkim uwielbiam w nim poczucie humoru głównych bohaterów: Merlina- młodego czarodzieja i Artura- przyszłego króla Camelotu. Są genialni. A Artur na dodatek przystojny <3
Małe wprowadzenie:
Merlin przybywa do Camelotu, aby zamieszkać i uczyć się u Gajusza- królewskiego medyka. Gajusz ma pomóc prawidłowo wykorzystać dar młodego czarownika. Niestety w Camelocie z rozkazu króla Uthera praktykowanie magii jest surowo zabronione, a każdego kogo złapie się na użyciu czarów skazuje się na śmierć. 
W niedługim czasie Merlin dowiaduje się, że jego przeznaczeniem jest chronić księcia Artura- ku jego rozpaczy, gdyż już po pierwszym spotkaniu z Arturem, twierdzi, że jest "osłem". Merlin  staje się służącym Artura i wiele razy ratuje jego życie za pomocą magii. Choć książę o tym nie wie...
Podziwiam grę aktorów, wspaniale odgrywają swoje role. Jednak najlepsze są dialogi między Merlinem i Arturem :D
 

Camelot
 Od lewej: sir Leon, Percival, Merlin, Artur, Lancelot, Elyan, Gwaine
 
 Jeśli ktoś chce zacząć oglądanie tego serialu poniżej znajduje się link:
1. odcinek "Przygód Merlina"

Mam nadzieję, że się spodoba ;)

środa, 22 sierpnia 2012

Hej!
Taki post na szybko:
Wczoraj rano byłam z Klaudią w Lublińcu. Nie spodziewałam się, że będę robić jakieś zakupy, a jednak nie wróciłam z pustymi rękami :)  W "modoo" kupiłam sobie bluzeczkę, już ją wcześniej widziałam, ale nie było wtedy mojego rozmiaru. Bardzo się z niej cieszę :) A potem w supertanim sklepie kupiłam kolczyki- kółka (bardzo lubię duże kółka ;P) i wisiorek w kształcie litery "A", zawsze o takim marzyłam, chociaż wolałbym ze srebra i większy, ale to może kiedy indziej ;P Najlepsze jest to, że w sklepie zostawiłam niecałe 5 zł :) Więc bardzo opłacało się tam iść.
Dziękuję Klaudii za miło spędzony czas i urozmaicenie tych nudnych, wakacyjnych dni ;D

Po południu byłam w Częstochowie, najpierw na Jasnej Górze, potem w realu, ale wróciłam z pustymi rękami (nie licząc zeszytów i innych przyborów szkolnych, które trzeba było zakupić :( )



To by było na tyle. 
Jadę trochę pojeździć na rowerze, pa ;* 

piątek, 17 sierpnia 2012

Rysunki

Hejka ;)
Kolejny nudny dzień za mną...
Za dwa tygodnie do szkoły- masakra! To nie jedyny masakryczny fakt- w tej szkole spędzę ostatni rok szkolny, a potem czas na wielkie zmiany. Inna szkoła, inni koledzy i koleżanki w klasie, inni nauczyciele... Muszę się postarać, żeby tego ostatniego roku szkolnego w gimnazjum nie zmarnować, wykorzystać jak najlepiej. Prawdopodobnie nikt nie wybiera się na ten sam kierunek co ja- geografia i j. obce, więc potem wyląduje wśród samych obcych osób :(
Ale koniec rozważań o szkole, bo jeszcze mamy wakacje- nudne, bo nudne, ale są ;)
Dzisiaj trochę pracowałam nad techniką rysowania twarzy, ale to jeszcze nie to, co chcę osiągnąć. Aczkolwiek rysowanie twarzy wychodzi mi troszkę lepiej. Jak to mówią: ćwiczenie czyni mistrza, więc będę ćwiczyć dalej.
 

 Nie wiem jak wam, ale ten rysunek podoba mi się najbardziej :) Tylko trochę słabo widać, ale to wina telefonu.

A to taki obrazek "byle jaki" ;)


I zdjęcia z czwartkowego rajdu:
 Pawełki - bocianie gniazdo.
 Staw w Kochcicach. Byłam w szoku jak zobaczyłam to stado kaczek. I łabędzie ze swoimi małymi "brzydkimi kaczątkami" <3

 Żwirownia
 Pałac w Kochcicach

środa, 15 sierpnia 2012

"Hyperversum"

"Hyperversum" Cecilia Randall, powieść przygodowa/historyczna/fantastyczna.
 Daniel jest fanem gry "Hyperversum" podobnie jak jego najlepszy przyjaciel Ian, zajmujący się pracą historyka w Francji. Pewnego dnia podczas gry dochodzi do awarii systemu, przez co Daniel wraz z Ianem, Jodie- dziewczyną Daniela, Martinem- bratem Daniela, Carlem i Donną zostają przeniesieni w czasie do średniowiecznej Francji. Już na drugi dzień pobytu w Francji trafiają do więzienia za konflikt z szeryfem Derangelem oraz uratowanie dziewczyny, której nawet nie znali. Wtedy rozumieją, że to już nie gra i muszą walczyć o swoje życie, żeby przetrwać. Muszą nauczyć się żyć w tych czasach, bo powrót do domu wydaje się niemożliwy.
Bohaterowie książki wkrótce poznają smak życie na zamku. Ian zaczyna darzyć coraz większym uczuciem piekną Isabeau. Wie jednak, że nie może liczyć na wzajemną i wieczną miłość, bo urocza dama miała poślubić Jeana de Ponthieu...  

Nie sądziłam, że książka spodoba mi się aż tak bardzo! Na początku akcja toczy się w naszych czasach i nagle cofamy się do XIII-wiecznej Francji, do świata rycerzy, turniejów, królów i wojen. Poznajemy bliżej historie bitwy pod Bouvines. 
W książce znajduje się dość parę francuskich słów, ale nie trzeba się przejmować znaczeniem (jest podane) tylko jak je przeczytać ;) Co innego jak ktoś umie czytać po francusku, ale ja do takich osób nie należę, niestety. Poza tym książka jest napisana lekkim językiem, choć oczywiście w dialogach z hrabiami, królem itp. zachowany jest "sztywny" język.
Akcja, jaka toczy się w książce bardzo mnie zainteresowała, w ogóle nie byłam znudzona czytaniem. Podoba mi się pomysł z cofnięciem się w czasie poprzez grę komputerową i fakt, że główny bohater-Ian- zna część faktów, które mają się wydarzyć (pisał pracę na temat właśnie tamtych czasów). Oczywiście, nie przeczytał tych dziejów do końca...         
 

wtorek, 14 sierpnia 2012

Co u mnie słychać?

Hej!
Przed chwilą wróciłam z małego "listonoszowego" rajdu po Kochanowicach. Dlaczego "listonoszowego"? Bo w czwartek trochę się pobawię w listonosza i Pani, która zaoferowała mi tę pracę chciała, żebym dzisiaj z nią pojeździła, w między czasie miała mi co nieco potłumaczyć. Z tego co mówiła, to bycie listonoszem to kiepska praca: jak ludzie nie mają skrzynek na listy, to trzeba szukać innego sposobu zostawienia poczty, ale takiego, żeby list nie zaginął. Najgorzej jak ma się do czynienia z psem... Ale jakoś sobie będę musiała poradzić w czwartek. Słuchawki do uszu, puszczam muzykę i jadę... Mam nadzieję, że wszystko będzie ok ;) I że wrócę w całości, a nie z odgryzioną ręką XD

Wczoraj dałam się braciom wyrwać na orlika. Zagraliśmy w koszykówkę (Kocham ten sport <3 ): dwóch na jednego, niestety, choć jak Michał był sam w drużynie, to i tak wygrał :) Najpierw grałam z Dawidem (co chwilę dostawałam ataku śmiechu, może temu przegraliśmy :P), a później z Michałem. Z Michałem w drużynie oczywiście wygrana była pewniejsza, no i wygraliśmy, choć Dawid dobrze sobie radził. A potem poszliśmy poskakać w dal.  Oczywiście bracia w moich oczach byli jak mistrzowie skoków, szło im duzo lepiej niż mi :( Ale ja z w-fu jestem cienka (nie wiem jakim cudem mam zawsze 5 na koniec :P).
W czasie powrotnej jazdy do domu zrobiliśmy sobie z Dawidem kilka zdjęć, nieźle nam odwalało, wyklikaliśmy chyba z 60, z czego większość już nie istnieje :P




 
Dom powyżej jest uznawany za nawiedzony. Czy w to wierzę? Na pewno nie poszłabym tam w nocy, bo może się okazać, że jednak historie o tym domu są prawdziwe... 
 Nie znamy tego chłopaka w białej bluzie, ale tak nas wkurzał, że prawie ryczeliśmy ze śmiechu :D

 Na dzisiaj tyle, jutro może będzie recenzja książki.
Papap :*